Narodowe Święto Biegania czyli Orlen Warsaw Marathon 2015

W tym roku Orlen Maraton w Warszawie odbył się 26.04.2105. Standardowo organizacja całego wydarzenia stała na bardzo wysokim poziomie. Wszystko zapięte na ostatni guzik, organizatorzy zadbali nawet o idealną pogodę – w sobotę świeciło ostre słońce i temperatura oscylowała w granicach 25 stopni, a w niedzielę pochmurno, lekki deszczyk i temperatura w granicach 12 – 14 stopni. Nic dziwnego w końcu to Narodowe
Święto Biegania :) Nasz klub reprezentował Roman Owocki. Oto krótka
relacja z biegu.

Wyczekiwanie na start jak zawsze w małym stresie, do głowy przychodzą rożne myśli, ale pewnie nie tylko ja tak mam. Plan był jeden: złamać 3h. Głośne odliczanie i w drogę. Wystartowałem z myślą, że będę pilnował zająca ale po przebiegnięciu paru kilometrów z liczną grupa stwierdziłem, że jednak to nie dla mnie (duży ścisk). Delikatnie przyspieszając dołączyłem do mniejszej grupy, w której biegło się zdecydowanie lepiej. Cały czas pilnując tempa widziałem, że jest trochę za szybkie. Mając w głowie wskazówki trenera J.S. „założenie – połamać 3:00, ale ostrożnie, czyli połowa w ok. 1:30:00-1:30:30 – nie szybciej!” pilnowałem się, na połowie jednak stoper pokazał 1:29:04 :) Przez chwilę pomyślałem sobie: obyś nie przeszarżował!!! Obejrzałem się do tyłu, grupa biegnąca na 3h była w zasięgu wzroku pomyślałem „robię swoje i trzymam tempo”. Po wybiegnięciu z krętej drogi na około 23km ku mojemu zdziwieniu pojawił się specjalny punkt nawadniania, a osobą podającą wodę był sam Tomasz Lis :) To spotkanie jeszcze bardziej mnie podbudowało – pomyślałem sobie „jeżeli taki gość mi pomaga to musi być jakiś znak” :) Kilka następnych kilometrów biegło mi się lekko, a co ważniejsze jeszcze trochę szybciej. Na 30 kilometrze zauważyłem, że zbliżam się do samego Jacka „Mezo” Mejera, który w tym biegu również zamierzał złamać 3h. Po krótkiej rozmowie dołączyłem do niego, co wydawało mi się bardzo słuszne, tym bardziej że Mezo miał własnego zająca :)   Biegło się naprawdę wyśmienicie. Kilometry szybko mijały i wiedziałem, że cel jest blisko. Na około 37-38km poczułem delikatnie łydkę, coś w rodzaju skurczu, ale na szczęście było to chwilowe, choć wiedziałem że to sygnał, który może zniwelować całą ciężką pracę, którą włożyłem w bieg. Założyłem, że muszę trzymać tempo, ale raczej ostrym finiszem nie będę ryzykował. Wiedziałem. że mam spory zapas czasu, więc ryzyko w tym momencie nie było potrzebne.

Okolice Stadionu Narodowego to już sama przyjemność. Ogromna liczba kibiców, a co za tym idzie – nieustający doping. Ostatnia prosta i jest Meta. Po chwili oddechu kontrola czasu i wielka radość – czas 2:57:53 :) :)

Dla takich biegów warto wstawać o 4 rano na trening :) :)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Administracyjne. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>